Menu nowe

sobota, 20 sierpnia 2016

Chorwacji część I - tajemnica stresującego dojazdu

Cześć i czołem!


Było już "słowem wstępu, czyli informacje praktyczne dot. wyjazdu do Chorwacji", gdzie spisałam wszystkie ogólne informacje i porady, które przyszły mi do głowy odnośnie wyjazdu do Chorwacji. Generalnie polecam każdemu, komu chociaż raz przeszło to przez myśl :) !


Dziś napiszę kilka słów (dobra wcale nie kilka)  już konkretnie o naszej tegorocznej wyprawie do tego kraju. Zacznę od tego, że było nas czworo. Może i na początku powinnam wrzucić jakieś ładne, zachęcające zdjęcie - ale ja chciałabym Wam jednak po prostu przedstawić naszą czwórkę (i tym samym udowodnić, że nie kłamię) - TADAM - wszyscy uczestnicy wyjazdu:




Wyjechaliśmy w piątek w nocy - tak, aby nie tracić dnia pobytu. W sumie to nie do końca się to udało, a ja już spieszę z wyjaśnieniem. Otóż już w pobliżu miejsca docelowego trafiliśmy na ma-sa-kry-czne korki, o których mówiła caaaaała chorwacka telewizja (podobno). Na autostradzie (!) staliśmy w korku 4h... i to nie w pobliżu bramek. Był taki wiatr, że samochodem bujało na prawo i lewo.



Potem dowiedzieliśmy się (od właścicieli domku, w którym się zatrzymaliśmy), że taki stan utrzymuje się w Chorwacji już od kilku dni, na autostradach robią się korki (nie do końca widzę związek - może wszyscy wolniej jadą... ale żeby stać 4h?!), a ludzie, którzy mieli już wszystko opłacone - zrezygnowali z  ostatniego dnia i wrócili do kraju, bo stwierdzili, że dłuższy pobyt nie miał już sensu przy takich wiatrach. Na nasze szczęście: dzień, w którym przyjechaliśmy był ostatnim dniem takiej pogody.


Jeśli chodzi o tytuł - to nie chodzi tu wcale o te wiatry. Zestresowało mnie coś innego, acz pewnie jedno z drugim ma trochę wspólnego. Otóż Chorwacja ma to do siebie, że często wjeżdżając do kraju jest 15-16 stopni i dopiero po przejechaniu X km i znajdującego się tam kilkukilometrowego tunelu rozpogadza się i temperatura momentalnie rośnie. Tym razem było troszkę inaczej...


Generalnie od przekroczenia granicy słowackiej padał deszcz, lał deszcz, padał deszcz i tak w kółko. W Chorwacji nie było inaczej. Temperatura spadła do 11 stopni i dalej padało. Na początku było nam do śmiechu, ale jak nawet po przejechaniu długiego tunelu wspomnianego akapit wcześniej, za którym zawsze pogoda się poprawia - my mamy 12 stopni i deszcz, to nie powiem - ja się trochę zmartwiłam. Zostało nam niecałe 200 km, więc perspektywa nie była zbyt kolorowa. Oczywiście SMS do Polski "Mamy 12 stopni i deszcz. Sprawdź proszę pogodę". Okazało się, że w miejscu docelowym jest 20-kilka (czyli nie jest źle, dobrze też nie... ale od jutra ma być ponad 30). UFF, jesteśmy uratowani, chociaż dalej zaniepokojeni bo 11-12, a ponad 20 to trochę różnica. Pogoda się sprawdziła - przez cały pobyt (poza pierwszym dniem) mieliśmy ponad 30 stopni :). 


Odbiegając trochę od tematyki - zawsze mam ten sam problem - chce opisać coś w skrócie, dodać zdjęcia i tak dalej, a niczym się zorientuje i przejdę do konkretów - mam zapisaną już całą stronę. Echhh... ciężkie to życie blogera*

*z przymróżeniem oka oczywiście


To, że zdecydowaliśmy się na rezerwację apartamentu znalezionego na booking.com wiecie już z poprzedniego wpisu. Apartament nie miał żadnych opinii (współpracował z serwisem od niecałego miesiąca), a i w internetach nic na jego temat nie było. Okazało się, że trafiliśmy rewelacyjnie! To chyba najładniejszy apartament w Chorwacji w jakim byłam - mega przestronny, fajnie urządzony i z aż TRZEMA balkonami w tym jednym ogromnym z dużym stołem i krzesłami. A właściciele? Naaajlepsi! Wiedziałam, że Chorwaci są gościnni, ale Ci Państwo byli po prostu wspaniali. Pani przywitała nas rakiją, wiśniówką i tacą pomidorów z ogródka na cały pobyt. Alkohol domowej roboty dostaliśmy jeszcze dwa razy plus zapas do Polski.

Łapcie nasze balkonowe widoki:




Jeśli chodzi o wycieczki to odwiedziliśmy:
  • Split,
  • Omiś - nawet dwa razy;
  • Makarską;
  • Park Narodowy Jezior Plitvickich - w drodze powrotnej do Polski, z noclegiem w okolicy.
Miałam napisać więcej, ale, że wyszło jak wyszło - na tym zakończę ten wpis. Niech będzie to tylko moja relacja z (w zasadzie) samego dojazdu. W kolejnym wpisie obiecuję już fotorelację z naszych wycieczek. Postaram poświęcić się jeden wpis nadmorskim miejscowościom, czyli: Split, Makarska i Omiś, a osobny wpis poświęcę samym Jeziorom Plitvickim.

Jak tam Wasze wakacje - wyjeżdżaliście gdzieś ? 

Pozdrawiam,
Dyrdymała

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz